Bardzo ważne bzdury Robert Kasprzycki

He sent the correction
Marcin Rosek
Marcin Rosek
6 months ago
Comment: poprawione akordy w refrenie
Instrument: Guitar
Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie a D tak dalecy jak najdalszy w świecie Wschód F E a tak samotnie nierozłączni, tak pozornie umiejący a D czasem rzucić kilka podgrzewanych słów. F E a Bez gwarancji na wypłatę odszkodowań a D po tej smutno śmiesznej wojnie, którą jest F E a nasza miłość, wciąż żyjemy, jakieś słowa bełkoczemy a D by ich kitem zlepić ścian pękniętych sześć. F E a Pytasz " po co mamy ciągnąć sprawę dalej, A E A gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept. fis E D Między stołem a komodą, między łóżkiem a podłogą fis E D gdzie nas nie ma, bo są bardzo ważne bzdury." A E D Szklankę mleka dziś rozlałem, cały problem i na stole zostawiłem znowu kram. Czy to warto toczyć wojnę, kiedy czasy niespokojne gdy na czynsz i światło ledwie starcza nam. Mleko w potop się rozlało między nami, i stos gazet w Chiński zmienił się dziś Mur, nie tak miało być, na Boga, czy pamiętasz moja droga głupie mrzonki o pałacach pośród chmur. Pytam " po co mamy ciągnąć sprawę dalej", gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept. Między stołem, a komodą, między łóżkiem, a podłogą gdzie nas nie ma bo są bardzo ważne bzdury. Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie, splećmy palce swe w gordyjski węzeł dni, żeby czas, ten kawał durnia, nigdy nie mógł ich rozsupłać żeby nawet śmierci miecz nie przeciął ich. Bez gwarancji na wypłatę zielonymi, zazdrosnymi banknotami bądźmy znów, tak bez sensu nierozłączni, tak już zawsze umiejący pocałunkiem rano budzić się - ze snu.
Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie a D tak dalecy jak najdalszy w świecie Wschód F E a tak samotnie nierozłączni, tak pozornie umiejący a D czasem rzucić kilka podgrzewanych słów. F E a Bez gwarancji na wypłatę odszkodowań a D po tej smutno śmiesznej wojnie, którą jest F E a nasza miłość, wciąż żyjemy, jakieś słowa bełkoczemy a D by ich kitem zlepić ścian pękniętych sześć. F E a Pytasz " po co mamy ciągnąć sprawę dalej, A D A gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept. fis E D Między stołem a komodą, między łóżkiem a podłogą fis E A D gdzie nas nie ma, bo są bardzo ważne bzdury." A D E Szklankę mleka dziś rozlałem, cały problem i na stole zostawiłem znowu kram. Czy to warto toczyć wojnę, kiedy czasy niespokojne gdy na czynsz i światło ledwie starcza nam. Mleko w potop się rozlało między nami, i stos gazet w Chiński zmienił się dziś Mur, nie tak miało być, na Boga, czy pamiętasz moja droga głupie mrzonki o pałacach pośród chmur. Pytam " po co mamy ciągnąć sprawę dalej", gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept. Między stołem, a komodą, między łóżkiem, a podłogą gdzie nas nie ma bo są bardzo ważne bzdury. Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie, splećmy palce swe w gordyjski węzeł dni, żeby czas, ten kawał durnia, nigdy nie mógł ich rozsupłać żeby nawet śmierci miecz nie przeciął ich. Bez gwarancji na wypłatę zielonymi, zazdrosnymi banknotami bądźmy znów, tak bez sensu nierozłączni, tak już zawsze umiejący pocałunkiem rano budzić się - ze snu.


                      
Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie             Am D
tak dalecy jak najdalszy w świecie Wschód            F E Am
tak samotnie nierozłączni, tak pozornie umiejący     Am D
czasem rzucić kilka podgrzewanych słów.              F E Am
Bez gwarancji na wypłatę odszkodowań                 Am D
po tej smutno śmiesznej wojnie, którą jest           F E Am
nasza miłość, wciąż żyjemy, jakieś słowa bełkoczemy  Am D
by ich kitem zlepić ścian pękniętych sześć.          F E Am

Pytasz " po co mamy ciągnąć sprawę dalej,            A D A
gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept.            F#m E D
Między stołem a komodą, między łóżkiem a podłogą     F#m E A D
gdzie nas nie ma, bo są bardzo ważne bzdury."        A D E

Szklankę mleka dziś rozlałem, cały problem
i na stole zostawiłem znowu kram.
Czy to warto toczyć wojnę, kiedy czasy niespokojne
gdy na czynsz i światło ledwie starcza nam.
Mleko w potop się rozlało między nami,
i stos gazet w Chiński zmienił się dziś Mur,
nie tak miało być, na Boga, czy pamiętasz moja droga
głupie mrzonki o pałacach pośród chmur.

Pytam " po co mamy ciągnąć sprawę dalej",
gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept.
Między stołem, a komodą, między łóżkiem, a podłogą
gdzie nas nie ma bo są bardzo ważne bzdury.

Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie,
splećmy palce swe w gordyjski węzeł dni,
żeby czas, ten kawał durnia, nigdy nie mógł ich rozsupłać
żeby nawet śmierci miecz nie przeciął ich.

Bez gwarancji na wypłatę zielonymi,
zazdrosnymi banknotami bądźmy znów,
tak bez sensu nierozłączni, tak już zawsze umiejący
pocałunkiem rano budzić się - ze snu.




Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie             Am D
tak dalecy jak najdalszy w świecie Wschód            F E Am
tak samotnie nierozłączni, tak pozornie umiejący     Am D
czasem rzucić kilka podgrzewanych słów.              F E Am
Bez gwarancji na wypłatę odszkodowań                 Am D
po tej smutno śmiesznej wojnie, którą jest           F E Am
nasza miłość, wciąż żyjemy, jakieś słowa bełkoczemy  Am D
by ich kitem zlepić ścian pękniętych sześć.          F E Am

Pytasz " po co mamy ciągnąć sprawę dalej,            A E A
gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept.            F#m E D
Między stołem a komodą, między łóżkiem a podłogą     F#m E D
gdzie nas nie ma, bo są bardzo ważne bzdury."        A E D

Szklankę mleka dziś rozlałem, cały problem
i na stole zostawiłem znowu kram.
Czy to warto toczyć wojnę, kiedy czasy niespokojne
gdy na czynsz i światło ledwie starcza nam.
Mleko w potop się rozlało między nami,
i stos gazet w Chiński zmienił się dziś Mur,
nie tak miało być, na Boga, czy pamiętasz moja droga
głupie mrzonki o pałacach pośród chmur.

Pytam " po co mamy ciągnąć sprawę dalej",
gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept.
Między stołem, a komodą, między łóżkiem, a podłogą
gdzie nas nie ma bo są bardzo ważne bzdury.

Tak oddzielni jak dwie obce sobie dłonie,
splećmy palce swe w gordyjski węzeł dni,
żeby czas, ten kawał durnia, nigdy nie mógł ich rozsupłać
żeby nawet śmierci miecz nie przeciął ich.

Bez gwarancji na wypłatę zielonymi,
zazdrosnymi banknotami bądźmy znów,
tak bez sensu nierozłączni, tak już zawsze umiejący
pocałunkiem rano budzić się - ze snu.




Correction +0 -2

Status: Rejected
Value: 2 karma points

Votes and comments

anonim

Chords History

Marcin Rosek
poprawione akordy w refrenie
Correction 6 months ago