Rarytas Czesław Mozil

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Karaluchy do poduchy,
Małe szczury hop do dziury,
Zaczynamy po kolacji
Nową noc na emigracji.

Noc to będzie pełna przygód,
Zwariowana oraz dzika
Udowodnię moim przodkom,
że mam duszę wojownika.

Harpun kupiłem i dzidę,
Siatkę i cyjanek potasu
I do sypialni już idę
Jak mój pradziadek do lasu

Będę się zmagał ze zwierzem
W tej norze ciemnej i niskiej,
Żadna nie straszna mi bestia
Bo wymorduję je wszystkie.

Karaluchy do poduchy,
Małe szczury hop do dziury,
Zaczynamy po kolacji
Nową noc na emigracji.

Noc to będzie pełna przygód,
Zwariowana oraz dzika
Udowodnię moim przodkom,
że mam duszę wojownika.

Zwierza wybiję harpunem,
Zgniotę robala obcasem,
Wszystko w maszynce zmielone
Na jedną papkę i masę.

Nocą, gdy wróci właściciel
Zastanie tłuste kotlety,
Będą dla niego na obiad
Oraz dla jego kobiety.
Będą dla niego na obiad
Oraz dla jego kobiety.

Oni mnie jednak zadziwią,
Zjedzą, poproszą o jeszcze,
Tłuszczem okraszą pieczywo,
Będę miał torsje i dreszcze.

W końcu zobaczy to ślepy,
Wreszcie usłyszy to głuchy,
Że tutaj rarytas i przepych
To szczury i karaluchy.

Głupio myślałem, że oni
Tak się mną brzydzą i gardzą,
A oto mam jak na dłoni,
Że dbali, dbali wręcz i to bardzo.

Wyszło od słowa do słowa,
Że dla nas jednak są mili,
A zamiast szczury hodować
Myśmy je głupio tępili.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim