Licencja na zabijanie Cycki i krew
Lyrics
To jest moja Kalifornia
To jest moja Kalifornia
To jest moja Kalifornia
Ojciec gangster, gruba rodzina
Syn normalny, historia jak z kina
Grube interesy w całym mieście
Haracze, pobicia, wizyty w areszcie
Koks, wóda, kurwy, impreza
Dla syna samotna wieża
Odseparowany od takiego życia
Książki i szkoła, zero odbicia
Normalny cichy, zamknięte oczy
Żeby nie wiedział, że dookoła toczy się prawdziwa jebana wojna o grube siano
Nie wiadomo czy obudzi się rano
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Chłopak do chuja wiedział co się dzieje
Że ojciec rzadko się śmieje
Pod chatą dobre auta
W domu co tydzień konferencja Jałta
Uczył się dobrze bez kłopotów
Zawsze najdalej od głupich wyskoków
Chłopacy z klasy mu dokuczali
Że jest pizdą, w kiblu zamykali
Zaciskał zęby, nikt nic nie wiedział
Bo nikomu nigdy nic nie powiedział
Nie chciał walczyć, chciał być inny
Zwykły, szary i niewinny
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Któregoś dnia idąc do szkoły
Zaczął mu świtać pomysł szalony
Wziął do plecaka klamkę starego
Tylko ich nastraszy i chuj z tego
Jak zawsze podbili do niego w klasie
Chuju złamany, ty kutasie
Masz jakąś kasę? – Mam upominek
I wyjebał do nich trzech cały magazynek
Zabijanie przekazane w jebanych genach
Nie rozmawiał z nikim o problemach
Trzymali go z boku tego świata
Oni upadli w ręce armata
Wtedy zrozumiał, krwi się nie oszuka
A przeznaczenie kiedyś zapuka
I się upomni tajemnice życia
Dajcie mi kurwa wreszcie coś do picia
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
To jest moja Kalifornia
To jest moja Kalifornia
Ojciec gangster, gruba rodzina
Syn normalny, historia jak z kina
Grube interesy w całym mieście
Haracze, pobicia, wizyty w areszcie
Koks, wóda, kurwy, impreza
Dla syna samotna wieża
Odseparowany od takiego życia
Książki i szkoła, zero odbicia
Normalny cichy, zamknięte oczy
Żeby nie wiedział, że dookoła toczy się prawdziwa jebana wojna o grube siano
Nie wiadomo czy obudzi się rano
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Chłopak do chuja wiedział co się dzieje
Że ojciec rzadko się śmieje
Pod chatą dobre auta
W domu co tydzień konferencja Jałta
Uczył się dobrze bez kłopotów
Zawsze najdalej od głupich wyskoków
Chłopacy z klasy mu dokuczali
Że jest pizdą, w kiblu zamykali
Zaciskał zęby, nikt nic nie wiedział
Bo nikomu nigdy nic nie powiedział
Nie chciał walczyć, chciał być inny
Zwykły, szary i niewinny
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Któregoś dnia idąc do szkoły
Zaczął mu świtać pomysł szalony
Wziął do plecaka klamkę starego
Tylko ich nastraszy i chuj z tego
Jak zawsze podbili do niego w klasie
Chuju złamany, ty kutasie
Masz jakąś kasę? – Mam upominek
I wyjebał do nich trzech cały magazynek
Zabijanie przekazane w jebanych genach
Nie rozmawiał z nikim o problemach
Trzymali go z boku tego świata
Oni upadli w ręce armata
Wtedy zrozumiał, krwi się nie oszuka
A przeznaczenie kiedyś zapuka
I się upomni tajemnice życia
Dajcie mi kurwa wreszcie coś do picia
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
Licencja na zabijanie
A my w morzu krwi!
Licencja na mordowanie
Nie rodzimy się źli
contributions: