Tak nie miało być Chłopaki z Szarego tłumu
Lyrics
[zwrotka]
Zanim każą ci iść, wszystko to dokładnie przemyśl
Czy jesteś zwykła marionetką, czy bycie sobą cenisz
Teraz się czerwienisz, ktoś chce cię zgładzić
By w tobie poprowadzić, zabić swoje chęci
Jak klątwa mam ich zranić żebyś nic nie mógł czaić
Byś mógł pracować tylko dla nich, nie bój się są cwani
Bunt twój wewnętrzny chcą w samym zarodku zgładzić
Lecz ja wierzę w ciebie, dla mnie jesteś zdolniacha
Rób swoje dla siebie, nie przewidzą tego jak na giełdzie kracha
Poproszę macha, ilu słabych charakterów przed pierwszym krokiem się wacha
Doprowadź do szacha mata, niech pozamykają gęby
Młody człowiek nie wie którędy, wszędzie niebezpieczne zakręty
Zbuntujesz się parę razy jak Banita, będziesz wyklęty
Oni wiedzą wszystko lepiej, nikt tu nie jest święty
Znów brak szarości mięty, dzieciak na swoje zawzięty
Ma swoje patenty, los bierze ciebie jako zakładnika
Wywalczysz swoje sam, albo w ich cieniu znikasz
I znowu psychicznie znikasz, przecież tak nie miało być
Inaczej chciałem, robić swoje, po swojemu żyć
Ogień musi się tlić, nawet jak od 7 do 15 praca męcząca
Nie za dobra, a gdzie jest pasja do cholery jasnej
Wtedy pomyślisz chyba zgasłem, to może okazać się straszne
Nic tak nie cieszy i buduje jak zwycięstwa własne
Znów szczera zwrotka, przegrałeś przemyśl porażkę
Ktoś chce mi narzucić swoje myślenie - drzwiami trzasnę
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
Wczoraj cały zaganiany, rano wstaję, pieniędzy brak
Nie patrzę na to, ale trochę męczy mnie kac
Jak tu żyć, jak tu być w takim miejscu jak to
Tylko można o luksusach śnić, powiedz mi jak ma być?
Posłucham, ale czy tak zrobię?
Jak wykręcę to zarobię, mówisz - ufaj tylko sobie
Tobie koleżko życzę wszystkiego dobrego, dnia następnego
Co jest? znowu ktoś kogoś ojebał, po cichaczu zwinął, zawinął
Nie myślał długo, sprzedał, ktoś się nie bał i zajebał
Ej, gdzie przyczyna tkwi? nie miałem ja, teraz nie masz i ty
Zły jesteś, widzę twoją wściekłą minę
Już nie chodzisz dumny jakbyś naśladował Bogusława Lindę
Pamiętasz Psy? jak one jesteś zły
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
Ej ty, masz też sny
Pojebane często ranne zależy kiedy
Tam też załatwiane problemy, mówisz jak ma być?
Tak nie chcemy, chcemy prawdy, chcemy sceny
A tu parzy ogień, strach
Nie zmienisz to podstępu szukasz w matni
Klęsk, porażek, dobro rzadko twarz pokaże
Kocham cię, piękno w tobie widzę, prawdziwe oparcie
Zostać tu, wyjęta z najpiękniejszego snu
Tu jestem, tu prawdziwe życie spędzić
Zapisane, przeliterowane, miłość, coś się kręci dalej
Coś się wkrada, pomówienia, pogłoski, nowe troski, nowy level
Na tarczy 10 traf, to nie fart, ględzić przestań
Prawda jedna obiektywna, powiedz w czym sedno tkwi
Wejdziesz ostatni, ktoś i tak przed tobą zamknie drzwi
Ludzie źli narzucający, karmisz się jego kosztem
Wystrzelony zostaniesz jak z procy
Naładowany energią wyładowuje ze swego ciała
Największą dawkę mocy pod urokiem nocy gdzie wdarł obcy
Będę pierwszy czy ostatnie miejsce zajmę, nie przeoczysz
Okoliczności takie jakie są, by codziennie nie to samo
Trzeba dokonać to czego nie dokonano
Dają, jedz do ostatniego okrucha
Dają, pij i mówią słuchaj, nie siada mucha
Praca, o nią ciężko jak o dobre małżeństwo
Zmień to, zmień to, bo szybciej bije tętno...
(Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć)
Lekko z ręką otwartą do potrzebujących
Do złych twardo z pogardą
Dni męczących umysł pełno
Na łeb zimne z wodą wiadro
Na bank
masz to, że pazera przegra
Gra w kość, przegrasz, bieg długi przegrasz
Nie tak postawa mętna, osoba miękka jak ta gra
Ktoś i tak pulę zgarnia, nostalgia
On daleko od domu, kraju ojczystego
Powód nieznany, wyjechał dawno temu
Powrót był nieprzewidziany
Nie pamiętany przez bliskich opuszcza rodzinne stany
Z wielkim bólem, nikt nie jest królem
Nikt tu nie rządzi, a ty myślisz czy błądzisz?
Bóg osądzi gdzie twoje miejsce i w co się wtopisz
Bal na bary, kogo tropi, zwłoki na dnie znalezione
Tajemnice powierzone, sprzedane
Ludzie ogłupieni przez reklamę
Dosyć, nieusłyszane wcześniej głosy
Mówią byś się zmienił jak młokosy
Odwrócona karta
, jak? pamiętasz to był as
Nauczmy się żyć i żeby ta nauka została w nas
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
Zanim każą ci iść, wszystko to dokładnie przemyśl
Czy jesteś zwykła marionetką, czy bycie sobą cenisz
Teraz się czerwienisz, ktoś chce cię zgładzić
By w tobie poprowadzić, zabić swoje chęci
Jak klątwa mam ich zranić żebyś nic nie mógł czaić
Byś mógł pracować tylko dla nich, nie bój się są cwani
Bunt twój wewnętrzny chcą w samym zarodku zgładzić
Lecz ja wierzę w ciebie, dla mnie jesteś zdolniacha
Rób swoje dla siebie, nie przewidzą tego jak na giełdzie kracha
Poproszę macha, ilu słabych charakterów przed pierwszym krokiem się wacha
Doprowadź do szacha mata, niech pozamykają gęby
Młody człowiek nie wie którędy, wszędzie niebezpieczne zakręty
Zbuntujesz się parę razy jak Banita, będziesz wyklęty
Oni wiedzą wszystko lepiej, nikt tu nie jest święty
Znów brak szarości mięty, dzieciak na swoje zawzięty
Ma swoje patenty, los bierze ciebie jako zakładnika
Wywalczysz swoje sam, albo w ich cieniu znikasz
I znowu psychicznie znikasz, przecież tak nie miało być
Inaczej chciałem, robić swoje, po swojemu żyć
Ogień musi się tlić, nawet jak od 7 do 15 praca męcząca
Nie za dobra, a gdzie jest pasja do cholery jasnej
Wtedy pomyślisz chyba zgasłem, to może okazać się straszne
Nic tak nie cieszy i buduje jak zwycięstwa własne
Znów szczera zwrotka, przegrałeś przemyśl porażkę
Ktoś chce mi narzucić swoje myślenie - drzwiami trzasnę
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
Wczoraj cały zaganiany, rano wstaję, pieniędzy brak
Nie patrzę na to, ale trochę męczy mnie kac
Jak tu żyć, jak tu być w takim miejscu jak to
Tylko można o luksusach śnić, powiedz mi jak ma być?
Posłucham, ale czy tak zrobię?
Jak wykręcę to zarobię, mówisz - ufaj tylko sobie
Tobie koleżko życzę wszystkiego dobrego, dnia następnego
Co jest? znowu ktoś kogoś ojebał, po cichaczu zwinął, zawinął
Nie myślał długo, sprzedał, ktoś się nie bał i zajebał
Ej, gdzie przyczyna tkwi? nie miałem ja, teraz nie masz i ty
Zły jesteś, widzę twoją wściekłą minę
Już nie chodzisz dumny jakbyś naśladował Bogusława Lindę
Pamiętasz Psy? jak one jesteś zły
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
Ej ty, masz też sny
Pojebane często ranne zależy kiedy
Tam też załatwiane problemy, mówisz jak ma być?
Tak nie chcemy, chcemy prawdy, chcemy sceny
A tu parzy ogień, strach
Nie zmienisz to podstępu szukasz w matni
Klęsk, porażek, dobro rzadko twarz pokaże
Kocham cię, piękno w tobie widzę, prawdziwe oparcie
Zostać tu, wyjęta z najpiękniejszego snu
Tu jestem, tu prawdziwe życie spędzić
Zapisane, przeliterowane, miłość, coś się kręci dalej
Coś się wkrada, pomówienia, pogłoski, nowe troski, nowy level
Na tarczy 10 traf, to nie fart, ględzić przestań
Prawda jedna obiektywna, powiedz w czym sedno tkwi
Wejdziesz ostatni, ktoś i tak przed tobą zamknie drzwi
Ludzie źli narzucający, karmisz się jego kosztem
Wystrzelony zostaniesz jak z procy
Naładowany energią wyładowuje ze swego ciała
Największą dawkę mocy pod urokiem nocy gdzie wdarł obcy
Będę pierwszy czy ostatnie miejsce zajmę, nie przeoczysz
Okoliczności takie jakie są, by codziennie nie to samo
Trzeba dokonać to czego nie dokonano
Dają, jedz do ostatniego okrucha
Dają, pij i mówią słuchaj, nie siada mucha
Praca, o nią ciężko jak o dobre małżeństwo
Zmień to, zmień to, bo szybciej bije tętno...
(Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć)
Lekko z ręką otwartą do potrzebujących
Do złych twardo z pogardą
Dni męczących umysł pełno
Na łeb zimne z wodą wiadro
Na bank
masz to, że pazera przegra
Gra w kość, przegrasz, bieg długi przegrasz
Nie tak postawa mętna, osoba miękka jak ta gra
Ktoś i tak pulę zgarnia, nostalgia
On daleko od domu, kraju ojczystego
Powód nieznany, wyjechał dawno temu
Powrót był nieprzewidziany
Nie pamiętany przez bliskich opuszcza rodzinne stany
Z wielkim bólem, nikt nie jest królem
Nikt tu nie rządzi, a ty myślisz czy błądzisz?
Bóg osądzi gdzie twoje miejsce i w co się wtopisz
Bal na bary, kogo tropi, zwłoki na dnie znalezione
Tajemnice powierzone, sprzedane
Ludzie ogłupieni przez reklamę
Dosyć, nieusłyszane wcześniej głosy
Mówią byś się zmienił jak młokosy
Odwrócona karta
, jak? pamiętasz to był as
Nauczmy się żyć i żeby ta nauka została w nas
Tak nie miało być, tak nie chciałam żyć
Inaczej chciałam swoje życie spędzić
Mówisz mi jak ma być, nie widać końca mgły
To mój świat, przestań ględzić
contributions: