Świt Browar żywiec

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
Od skib, które kąkol pokrył,
Od leniwie dzwoniących żyt
Ku dąbrowy głębinom mokrym
Zalękniony przekrada się świt.

Miękką łapą przeciąga po gęstwie,
Dołem trawa szeleści zwilgła,
W liściach nagle tysiące westchnień
I już gil, i kukułka, i wilga

Wychylając się z gniazd szczebiocą
O alarmach przeżytych we śnie.
Oto dzień mocuje się z nocą
I różowo jest, i jest wcześnie.

Oczy pełne porannych zdumień,
Dzika jabłoń przeciera listkiem.
Spojrzał na nią znienacka strumień,
Źrenicami płynących iskier.

I zakochał się w niej, i objął
Szuwarami wpół ukochaną
Gadatliwą uśpił melodią
I opryskał słoneczną pianą

Od skib, które kąkol pokrył,
Od leniwie dzwoniących żyt
Ku dąbrowy głębinom mokrym
Zalękniony przekrada się świt.

W takiej chwili jest półcień światłem,
Hukiem odgłos rosnących łodyg.
Bicie serca rękami zatłum
I posłuchaj co mówi ten oddech.

Bicie serca rękami zatłum
I posłuchaj co mówi ten oddech.




Rate this interpretation
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim