Ballada o róży Browar żywiec

Lyrics

  • Song lyrics Redakcja
    1 rating
Raz w przezroczysty dzień słoneczny
Jakiś nieboszczyk czy przechodzień
Ubrany czarno, niedorzeczny
W kwitnącym znalazł się ogrodzie

Przepłoszył dłonią ptasie śpiewy
Zatoczył się od mocnych woni
A kiedy róży dojrzał krzewy
Bardzo głęboko się ukłonił

Patrzał i oto od spojrzenia
Gałązka pękiem strun zadrżała
I z ciszy liściastego cienia
Pąsowa nagle popatrzała

Dwa pąki dwojga piersi strzegły
Uśmiech jak róża się rozwinął
Wargi gorąco krwią nabiegły
I rosę z płatków spił jak wino

Drapieżnie bronią kolce dzikie
Rozchylił wargi wrzącej róży
I szorstkim liściem czy językiem
W mięsistość chłonnie się zanurzył

[2x:]
Trwało to dłużej od westchnienia
A potem umknął niby złodziej
Zginął jak plama w światłocieniach
Dziwny nieboszczyk czy przechodzień




Rate this interpretation
Rating of readers: Great 1 vote
contributions:
Redakcja
Redakcja
anonim