Nadziei mały płomień Bożena Krystek
Lyrics
Naiwnie chowasz w sobie
Na inny, lepszy czas,
Nadziei mały płomień
Gasnący raz po raz.
Osłaniasz go jak umiesz,
Próbujesz iść pod prąd,
Lecz drogę gubisz w tłumie,
Jak rozbitek zbawczy ląd.
Z niespełnionych marzeń
Składasz sobie świat,
Jak dziecko składa domek z kart.
W samym środku zdarzeń
Chcesz mieć azyl swój,
Więc uciekasz w ciszę snu.
A życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Dobierasz każde słowo,
Na czworo dzielisz włos
I nie wiesz, że przed tobą
Gromada nowych trosk.
Skradają się jak cienie
Ze świata czterech stron,
Codziennie i niezmiennie
Zapełniają każdy kąt.
Od nich nie uciekniesz,
Znajdą cię i tak,
Ukradkiem wejdą pod twój dach.
Zanim słowo szepniesz
O krok będą już
I obudzą cię ze snu.
Bo życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Naiwnie chowasz w sobie
Na inny, lepszy czas,
Nadziei mały płomień
Gasnący raz po raz.
Osłaniasz go jak umiesz,
Próbujesz iść pod prąd,
Lecz drogę gubisz w tłumie,
Jak rozbitek zbawczy ląd.
Z niespełnionych marzeń
Składasz sobie świat,
Jak dziecko składa domek z kart.
W samym środku zdarzeń
Chcesz mieć azyl swój,
Więc uciekasz w ciszę snu.
A życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Dobierasz każde słowo,
Na czworo dzielisz włos
I nie wiesz, że przed tobą
Gromada nowych trosk.
Skradają się jak cienie
Ze świata czterech stron,
Codziennie i niezmiennie
Zapełniają każdy kąt.
Od nich nie uciekniesz,
Znajdą cię i tak,
Ukradkiem wejdą pod twój dach.
Zanim słowo szepniesz
O krok będą już
I obudzą cię ze snu.
Bo życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Na inny, lepszy czas,
Nadziei mały płomień
Gasnący raz po raz.
Osłaniasz go jak umiesz,
Próbujesz iść pod prąd,
Lecz drogę gubisz w tłumie,
Jak rozbitek zbawczy ląd.
Z niespełnionych marzeń
Składasz sobie świat,
Jak dziecko składa domek z kart.
W samym środku zdarzeń
Chcesz mieć azyl swój,
Więc uciekasz w ciszę snu.
A życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Dobierasz każde słowo,
Na czworo dzielisz włos
I nie wiesz, że przed tobą
Gromada nowych trosk.
Skradają się jak cienie
Ze świata czterech stron,
Codziennie i niezmiennie
Zapełniają każdy kąt.
Od nich nie uciekniesz,
Znajdą cię i tak,
Ukradkiem wejdą pod twój dach.
Zanim słowo szepniesz
O krok będą już
I obudzą cię ze snu.
Bo życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Naiwnie chowasz w sobie
Na inny, lepszy czas,
Nadziei mały płomień
Gasnący raz po raz.
Osłaniasz go jak umiesz,
Próbujesz iść pod prąd,
Lecz drogę gubisz w tłumie,
Jak rozbitek zbawczy ląd.
Z niespełnionych marzeń
Składasz sobie świat,
Jak dziecko składa domek z kart.
W samym środku zdarzeń
Chcesz mieć azyl swój,
Więc uciekasz w ciszę snu.
A życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
Dobierasz każde słowo,
Na czworo dzielisz włos
I nie wiesz, że przed tobą
Gromada nowych trosk.
Skradają się jak cienie
Ze świata czterech stron,
Codziennie i niezmiennie
Zapełniają każdy kąt.
Od nich nie uciekniesz,
Znajdą cię i tak,
Ukradkiem wejdą pod twój dach.
Zanim słowo szepniesz
O krok będą już
I obudzą cię ze snu.
Bo życie z pozorów nie składa się, lecz
Takie jest jakie jest.
Nigdy nie przeprasza,
Nie cofa się wstecz -
- Czy chcesz czy nie,
Czy chcesz czy nie.
contributions: