Tango z relingiem w tle Betty Blue
Lyrics
Całe życie przestrzegała mnie mama: Ty się, córko, od żeglarzy trzymaj z dala!
Taki gorszy jest od diabła i zarazy! Twarda bądź, choćby się zdał spełnieniem marzeń.
Twoja babcia powtarzała mi od dziecka: To chłopów rasa jest najbardziej zdradziecka!
Jeden kiedyś rzucał jej do stóp łódź i serce swe, lecz gdy rzec mu właśnie miała twardo: NIE!
Tak mocno oparł ją o reling, że cały opór diabli wzięli!
Na niebie milion gwiazd zapłonął naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
Jak ćma szła za nim do kajuty, w serce jej sączył rum słów zatruty,
zdradliwa pieszczot sól spływała z jego ust… A rankiem zniknął w mgle jak jego łódź.
Jedyne, co zostało jej po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygła łza i ja, córko, i ja…
Błagam, dziecko, choć ty rady mej posłuchaj! Ja na słowa twojej babci byłam głucha…
Pech, wybrałam się na spacer po przystani — stał tam jacht i stał samotny żeglarz na nim.
Promień słońca zalśnił w splotach jego brody, spojrzał na mnie… a oczy miał jak z morskiej wody!
Gdy powiedział: Jeśli chcesz, wziąć cię mogę w marzeń rejs, to już prawie rzec mu miałam twardo: NIE!
Lecz tak mocno oparł mnie o reling, że cały opór diabli wzięli!
Na niebie milion gwiazd zapłonął naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
Jak ćma szłam za nim do kajuty, w serce mi sączył rum słów zatruty,
zdradliwa pieszczot sól spływała z jego ust… A rankiem zniknął w mgle jak jego łódź.
Jedyne, co zostało mi po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygłe łzy i ty, córko, i ty…
Do dziś mi słowa matki w uszach dźwięczą, ale cóż zrobić, kiedy z siłą niepojętą
jak do morza, wciąż mnie ciągnie do żeglarzy, wilków morskich, szantymenów, marynarzy!
A gdy gitarę taki ma, a wiatr mu w brodzie śpiewa pieśni o wolności i przygodzie,
zaczynam z lęku drżeć, czy zdołam oprzeć się, czy radę dam mu odrzec twardo: NIE!
Gdy tak mocno oprze mnie o reling, żeby mi tylko diabli sił nie wzięli,
Gdy na niebie milion gwiazd zapłonie naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
A jeśli jednak pójdę za nim do kajuty, czy w serce też mi wsączy rum słów zatruty?
Zdradliwa pieszczot sól czy spłynie z jego ust? Czy rankiem zniknie w mgle jak jego łódź?…
A jedyne, co zostanie mi po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygły… śmiech? Że co? Że nie dam rady? No, wiem…
Taki gorszy jest od diabła i zarazy! Twarda bądź, choćby się zdał spełnieniem marzeń.
Twoja babcia powtarzała mi od dziecka: To chłopów rasa jest najbardziej zdradziecka!
Jeden kiedyś rzucał jej do stóp łódź i serce swe, lecz gdy rzec mu właśnie miała twardo: NIE!
Tak mocno oparł ją o reling, że cały opór diabli wzięli!
Na niebie milion gwiazd zapłonął naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
Jak ćma szła za nim do kajuty, w serce jej sączył rum słów zatruty,
zdradliwa pieszczot sól spływała z jego ust… A rankiem zniknął w mgle jak jego łódź.
Jedyne, co zostało jej po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygła łza i ja, córko, i ja…
Błagam, dziecko, choć ty rady mej posłuchaj! Ja na słowa twojej babci byłam głucha…
Pech, wybrałam się na spacer po przystani — stał tam jacht i stał samotny żeglarz na nim.
Promień słońca zalśnił w splotach jego brody, spojrzał na mnie… a oczy miał jak z morskiej wody!
Gdy powiedział: Jeśli chcesz, wziąć cię mogę w marzeń rejs, to już prawie rzec mu miałam twardo: NIE!
Lecz tak mocno oparł mnie o reling, że cały opór diabli wzięli!
Na niebie milion gwiazd zapłonął naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
Jak ćma szłam za nim do kajuty, w serce mi sączył rum słów zatruty,
zdradliwa pieszczot sól spływała z jego ust… A rankiem zniknął w mgle jak jego łódź.
Jedyne, co zostało mi po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygłe łzy i ty, córko, i ty…
Do dziś mi słowa matki w uszach dźwięczą, ale cóż zrobić, kiedy z siłą niepojętą
jak do morza, wciąż mnie ciągnie do żeglarzy, wilków morskich, szantymenów, marynarzy!
A gdy gitarę taki ma, a wiatr mu w brodzie śpiewa pieśni o wolności i przygodzie,
zaczynam z lęku drżeć, czy zdołam oprzeć się, czy radę dam mu odrzec twardo: NIE!
Gdy tak mocno oprze mnie o reling, żeby mi tylko diabli sił nie wzięli,
Gdy na niebie milion gwiazd zapłonie naraz jak w bulajach jego oczu ognie dwa…
A jeśli jednak pójdę za nim do kajuty, czy w serce też mi wsączy rum słów zatruty?
Zdradliwa pieszczot sól czy spłynie z jego ust? Czy rankiem zniknie w mgle jak jego łódź?…
A jedyne, co zostanie mi po nim — to szumiąca tęsknie muszla na dłoni,
w pierścionku z bursztynem zastygły… śmiech? Że co? Że nie dam rady? No, wiem…
contributions: