Nadmorski spleen Betty Blue
Lyrics
Deszcz, pada deszcz.
Kropel bat chłoszcze fal grzbiety drżące.
Zmierzch chyłkiem wbiegł, z nieba zdarł złoty płaszcz,
ołowiem chmur strzelił prosto w słońce.
Jak jego wzrok wrócić falom?
Jak z myśli wyrwać szarość,
by nawet w kroplach dojrzeć blask?
Mgła, w oczach mgła.
Zwalniam krok, mijam port, sieci zwiędłe.
Stal z nieba w fal spływa mrok. Wieszam wzrok,
gdzie kiedyś szło słońce widnokręgiem.
Jak jego wzrok wrócić falom?
Jak z myśli wyrwać szarość,
by nawet w kroplach dojrzeć blask?
Może go jeszcze trochę w lśnieniu strun pozostało?
Może go razem z piachem do pudła ciut nawiało?
Może gdzieś pod palcami znowu zaiskrzy dźwiękiem?
Może się wzniesie w niebo i szara obręcz pęknie?
Gram, moknąc gram,
spijam deszcz i w strun sieć chwytam krople.
Czas zerwał wiatr, jakby chciał każdej z fal
osuszyć łzy, głaszcząc grzbiety mokre…
Ożywić słońce i morze,
rozdmuchać w myślach ogień,
by zgasłym oczom wrócić blask.
Kropel bat chłoszcze fal grzbiety drżące.
Zmierzch chyłkiem wbiegł, z nieba zdarł złoty płaszcz,
ołowiem chmur strzelił prosto w słońce.
Jak jego wzrok wrócić falom?
Jak z myśli wyrwać szarość,
by nawet w kroplach dojrzeć blask?
Mgła, w oczach mgła.
Zwalniam krok, mijam port, sieci zwiędłe.
Stal z nieba w fal spływa mrok. Wieszam wzrok,
gdzie kiedyś szło słońce widnokręgiem.
Jak jego wzrok wrócić falom?
Jak z myśli wyrwać szarość,
by nawet w kroplach dojrzeć blask?
Może go jeszcze trochę w lśnieniu strun pozostało?
Może go razem z piachem do pudła ciut nawiało?
Może gdzieś pod palcami znowu zaiskrzy dźwiękiem?
Może się wzniesie w niebo i szara obręcz pęknie?
Gram, moknąc gram,
spijam deszcz i w strun sieć chwytam krople.
Czas zerwał wiatr, jakby chciał każdej z fal
osuszyć łzy, głaszcząc grzbiety mokre…
Ożywić słońce i morze,
rozdmuchać w myślach ogień,
by zgasłym oczom wrócić blask.
contributions: