Gul Ascetoholix
Lyrics
[Liber]
Polski sarmata to pijacka krucjata
Język lata jak łopata
Potem męczy się i plącze
Ja kolejny browar sącze (ale najebany)
Jeszcze nie kończe
Mam kondycje, moją chwiejącą pozycje
Dzięki temu, że lubie tradycje
Nic mnie nie wybije z równowagi psychicznej
Tak jak dragi, ćpuny to są wraki
Już nie godne mej uwagi
Nigdy więcej nie poświęce
Dla mnie prosze złoto w butelce
Gul, gul, gul i wciąga mnie jak twister
Uzupełniam braki, idzie już nowy karnister (no myśle)
To szkodzi zdrowiu, mówi minister
Który sam nie stroni
Ani kropli nie uroni kiedy kwas polewa
Odmówić nie wypada, przeciąga się i ziewa
Potem siada na skórzanym fotelu
Potem gada od rzeczy
Za dużo, za dużo wypił cieczy
Przespał osiem godzin, w głowie szumi, co za ból
Chwyta butelke i robi gul, gul, gul
Ref.:
I gul, gul, gul i tak się staje żul
Gul, gul, gul ładuj zbiornik na full
Gul, gul, gul i tak się staje żul
Gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul
[Doniu]
Butelka i gardła, niezłe przyżądy
Dzięki którym możesz poczuć w głowie zajebiste prądy
Obraz jak w Rubinie, ostrości brakuje
Trochę kontrast tu zawodzi no i głośność szwankuje
Oznaki chlania, łojenia, pizgania
Na okrągło dawania
Trzeźwością pogardzania
Na plusie dobry humor, giętkość języka
Imprezowa dynamika, bo ty ciągle tykasz (tykasz)
Jak bomba zegarowa twoja głowa, nie!
Tragedia Kurska tu się chowa
Kiedy rano w lustrze zombi
A we łbie ostro trąbi
Mówisz to ostatni raz
Lecz zanim zrobisz pas stwierdzisz
Najwyżej pójdę do AA
I dalej, choć ospale
Bierzesz browal i w kanale nie przejęty wcale
Kończysz wątek
-tak, słucham-
-cześć mówi Liber, pizgamy w piątek, wiesz?-
Ref.
[Kris]
Popijawa z kumplami piękna sprawa
Pamiętam to, że nikt nie odstawał
Każdy z nas przynajmiej raz spawał
Butelek nawał, potencjał niezły by się zdawał (tak)
Zawsze tyle by nie zabrakło
Połowa jest ze skórą wyblakłą, jak trupy bladą
Żegna się z gromadą, żegna się z zasadą godnie
Jak się daje to porządnie
Nie jednokrotnie do przedawkowania chwila
Te wyznania dla promila w różnych stylach
Kończy się tak samo, pamięcią przerwanął
Postawą zachwianął, lekkim przechyleniem
10 w skali Bufforta, wykręcona morda
Ostatni kontakt z otoczeniem
Następny krok ze zwątpieniem
To nie wrażenie, już wiem, że przesadziłem
Nie żałuje, dobrze się bawiłem
I wszystko grało
Obudziłem się i nie wiem co się stało
Wzrokiem wodze, patrze leże na podłodze
Ref: x4
-jestem król-
Polski sarmata to pijacka krucjata
Język lata jak łopata
Potem męczy się i plącze
Ja kolejny browar sącze (ale najebany)
Jeszcze nie kończe
Mam kondycje, moją chwiejącą pozycje
Dzięki temu, że lubie tradycje
Nic mnie nie wybije z równowagi psychicznej
Tak jak dragi, ćpuny to są wraki
Już nie godne mej uwagi
Nigdy więcej nie poświęce
Dla mnie prosze złoto w butelce
Gul, gul, gul i wciąga mnie jak twister
Uzupełniam braki, idzie już nowy karnister (no myśle)
To szkodzi zdrowiu, mówi minister
Który sam nie stroni
Ani kropli nie uroni kiedy kwas polewa
Odmówić nie wypada, przeciąga się i ziewa
Potem siada na skórzanym fotelu
Potem gada od rzeczy
Za dużo, za dużo wypił cieczy
Przespał osiem godzin, w głowie szumi, co za ból
Chwyta butelke i robi gul, gul, gul
Ref.:
I gul, gul, gul i tak się staje żul
Gul, gul, gul ładuj zbiornik na full
Gul, gul, gul i tak się staje żul
Gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul, gul
[Doniu]
Butelka i gardła, niezłe przyżądy
Dzięki którym możesz poczuć w głowie zajebiste prądy
Obraz jak w Rubinie, ostrości brakuje
Trochę kontrast tu zawodzi no i głośność szwankuje
Oznaki chlania, łojenia, pizgania
Na okrągło dawania
Trzeźwością pogardzania
Na plusie dobry humor, giętkość języka
Imprezowa dynamika, bo ty ciągle tykasz (tykasz)
Jak bomba zegarowa twoja głowa, nie!
Tragedia Kurska tu się chowa
Kiedy rano w lustrze zombi
A we łbie ostro trąbi
Mówisz to ostatni raz
Lecz zanim zrobisz pas stwierdzisz
Najwyżej pójdę do AA
I dalej, choć ospale
Bierzesz browal i w kanale nie przejęty wcale
Kończysz wątek
-tak, słucham-
-cześć mówi Liber, pizgamy w piątek, wiesz?-
Ref.
[Kris]
Popijawa z kumplami piękna sprawa
Pamiętam to, że nikt nie odstawał
Każdy z nas przynajmiej raz spawał
Butelek nawał, potencjał niezły by się zdawał (tak)
Zawsze tyle by nie zabrakło
Połowa jest ze skórą wyblakłą, jak trupy bladą
Żegna się z gromadą, żegna się z zasadą godnie
Jak się daje to porządnie
Nie jednokrotnie do przedawkowania chwila
Te wyznania dla promila w różnych stylach
Kończy się tak samo, pamięcią przerwanął
Postawą zachwianął, lekkim przechyleniem
10 w skali Bufforta, wykręcona morda
Ostatni kontakt z otoczeniem
Następny krok ze zwątpieniem
To nie wrażenie, już wiem, że przesadziłem
Nie żałuje, dobrze się bawiłem
I wszystko grało
Obudziłem się i nie wiem co się stało
Wzrokiem wodze, patrze leże na podłodze
Ref: x4
-jestem król-
contributions:
Most popular songs Ascetoholix
- 1 Nasi
- 2 Na spidzie
- 3 Mówią,że raperzy upadną
- 4 Monopol
- 5 Mity
- 6 Maraton
- 7 Mała wojna
- 8 Love Online
- 9 Kraj Raj
- 10 Już Dawno
- 11 Jeszcze
- 12 Jestem Tu
- 13 Jest nas wielu
- 14 Intro
- 15 Gul
- 16 Gra świateł
- 17 Dario
- 18 Coś tam jest
- 19 Co złego
- 20 Chodź ze mną