Przed wyjazdem zagranicznym Artur Jackowski
Lyrics
Przed wyjazdem zagranicznym
formularze składasz liczne -
tak powinno być i już.
Ale zawsze z delegacją
jedzie niepozorny facet -
anioł stróż.
Zaś na miesiąc przed wojażem
wysłuchujesz instruktaży -
mowa trawa i bon ton.
Jak należy się zachować,
a co do kontaktów płciowych -
Boże broń!
Niepozorny, gdzieś w Paryżu
jakoś tak się do mnie zbliżył -
Nikodem jestem - mówi - czołem cześć!
Miły, dobrze wychowany,
syn Rosjanin, dziad Rosjanin -
fajnie jest.
Akuratny wprost nad podziw;
obowiązki wszystkie godził -
służył mi pomocą cały czas.
Uśmiechając się służbowo,
przyjaźń swoją deklarował -
raz po raz.
Kiedyś, nie wiem sam dlaczego,
chciałem zwiedzić Rzym bez niego -
pisał długo w noc i zmógł go sen.
Lecz niestety, mój znajomy
boksem się zajmował w domu -
teraz wiem!
Ze mną mieszkał, ze mną jadał;
ciągle chodził moim śladem -
jakby nie miał innych spraw.
Aż dorwałem raz przypadkiem
jego zeszyt i notatki -
niech go szlag!
Pisał bestia, że w Paryżu
chciałem komuś naubliżać -
żem merowi mordę skuł.
Że ciągnęło mnie do dziwek,
że dostałem się pod wpływy -
wrogich kół.
Wniosek się nasuwa prosty:
podejrzenie o szpiegostwo -
po powrocie łomot w drzwi.
Żegnaj Rzymie i Paryżu,
pryczo, gdzie mnie pluskwy liżą -
witaj mi.
formularze składasz liczne -
tak powinno być i już.
Ale zawsze z delegacją
jedzie niepozorny facet -
anioł stróż.
Zaś na miesiąc przed wojażem
wysłuchujesz instruktaży -
mowa trawa i bon ton.
Jak należy się zachować,
a co do kontaktów płciowych -
Boże broń!
Niepozorny, gdzieś w Paryżu
jakoś tak się do mnie zbliżył -
Nikodem jestem - mówi - czołem cześć!
Miły, dobrze wychowany,
syn Rosjanin, dziad Rosjanin -
fajnie jest.
Akuratny wprost nad podziw;
obowiązki wszystkie godził -
służył mi pomocą cały czas.
Uśmiechając się służbowo,
przyjaźń swoją deklarował -
raz po raz.
Kiedyś, nie wiem sam dlaczego,
chciałem zwiedzić Rzym bez niego -
pisał długo w noc i zmógł go sen.
Lecz niestety, mój znajomy
boksem się zajmował w domu -
teraz wiem!
Ze mną mieszkał, ze mną jadał;
ciągle chodził moim śladem -
jakby nie miał innych spraw.
Aż dorwałem raz przypadkiem
jego zeszyt i notatki -
niech go szlag!
Pisał bestia, że w Paryżu
chciałem komuś naubliżać -
żem merowi mordę skuł.
Że ciągnęło mnie do dziwek,
że dostałem się pod wpływy -
wrogich kół.
Wniosek się nasuwa prosty:
podejrzenie o szpiegostwo -
po powrocie łomot w drzwi.
Żegnaj Rzymie i Paryżu,
pryczo, gdzie mnie pluskwy liżą -
witaj mi.
contributions: