Epitafium dla miłości, której nie było Andrzej i Eliza
Lyrics
Przychodziła, nie mówiła prawie nic
W progu stała, opierała się o drzwi
Dni tygodnia, ręce w spodniach, twarz ze szkła
Ja czekałem, nie wiedziałem, że to ta
Nie wiedziało jeszcze wtedy żadne z nas
Jak bezmyślnie mija szansa raz po raz
Jak wypala każdy dzień na pyłu garść
To, co nie zdążyło jeszcze się w nas stać
Czasem mówił, że mnie lubi, czasem nie
Nie wiem, po co często nocą budził mnie
Przez telefon się oświadczył kiedyś mi
Ja słuchałam i myślałam, że on drwi
Nie wiedziało jeszcze wtedy żadne z nas
Jak bezmyślnie mija szansa raz po raz
Jak wypala każdy dzień na pyłu garść
To, co nie zdążyło jeszcze się w nas stać
Co dzień praca, senność wraca, w uszach huk
Rozmazany w ciemne plamy w książkach druk
Aż czekanie na niedzielę, mmm
Rozciągnęło się w lat wiele, aaa
Ludzie mówią, że to głupio
Zaprzepaścić taką miłość
Ale przecież między nami
Nigdy nic nie było, ooo (3x)
W progu stała, opierała się o drzwi
Dni tygodnia, ręce w spodniach, twarz ze szkła
Ja czekałem, nie wiedziałem, że to ta
Nie wiedziało jeszcze wtedy żadne z nas
Jak bezmyślnie mija szansa raz po raz
Jak wypala każdy dzień na pyłu garść
To, co nie zdążyło jeszcze się w nas stać
Czasem mówił, że mnie lubi, czasem nie
Nie wiem, po co często nocą budził mnie
Przez telefon się oświadczył kiedyś mi
Ja słuchałam i myślałam, że on drwi
Nie wiedziało jeszcze wtedy żadne z nas
Jak bezmyślnie mija szansa raz po raz
Jak wypala każdy dzień na pyłu garść
To, co nie zdążyło jeszcze się w nas stać
Co dzień praca, senność wraca, w uszach huk
Rozmazany w ciemne plamy w książkach druk
Aż czekanie na niedzielę, mmm
Rozciągnęło się w lat wiele, aaa
Ludzie mówią, że to głupio
Zaprzepaścić taką miłość
Ale przecież między nami
Nigdy nic nie było, ooo (3x)
contributions: